English version
Wersja polska

PROWADZENIE: DOROTA POROWSKA

ilość miejsc ograniczona
informacje i zapisy: warsztaty@fabrykasztuki.org


Kiedy Tezeusz przypłynął pod czarnym żaglem na Kretę, na wyspie czekała na niego córka króla Minosa Ariadna. Pewnie nawet nie przypuszczała, że coś niezwykłego się zdarzy, świat zawiruje i wszystkie ptaki uciekną na bardziej słoneczną stronę wyspy. Statek pełen młodych reprezentantów najznamienitszych rodów był smutnym trybutem, wtedy jeszcze nic nie znaczących, Aten dla potężnej Krety. Zielona, leżąca na przecięciu szlaków handlowych, wyspa mogła poszczycić się wspaniale rozwiniętą kulturą pałacową. Była właściwie przedmurzem Europy w kontaktach z potężnymi kulturami Południa i Wschodu. W tym właśnie momencie zaczyna się upadek jej hegemonii, przypieczętowany jakimś wielkim naturalnym kataklizmem. A Tezeusz dzięki swojej odwadze, sile i mądrości uczyni Ateny najważniejszym miastem Grecji. W tym momencie odwraca się karta historii. Potem jeszcze długo w Helladzie będzie się ceniło Kreteńczyków za ich zdolności metafizyczne. Nawet prosty żeglarz kreteński, tylko z racji pochodzenia, na greckim lądzie mógł z powodzeniem zostać kapłanem.
Kreta była krajem religijnie matriarchalnym. Wyobrażenia na gemmach przedstawiają epifanię, spłynięcie bóstwa - wielkiej matki, przyjmowanej przez, do pasa z góry obnażone i trzymające w rękach węże, kapłanki.

Ariadne znaczy "bardzo święta". Królewna i kapłanka kreteńska wychowywała się z bratem Minotaurem pół-bykiem i pół-człowiekiem. Jej przyjacielem i wspólnikiem był Dedal, genialny architekt, konstruktor i sztukmistrz, którego Minos, wiedziony żądzą zemsty, po brawurowej ucieczce tamtego wraz z synem Ikarem z Krety, rozpoznał na Sycylii po tym, że nawlekł muszlę na nić, przywiązaną do, wędrującej w jej wnętrzu, mrówki. Dedal zbudował labirynt dla Minotaura na placu tanecznym Ariadny, a potem pomógł go rozszyfrować Tezeuszowi, tak żeby ten, mógł go opuścić po zabiciu, wzbudzającego litość, potwora. Tezeusz był pięknym, młodym, nie pozbawionym charyzmy człowiekiem. Kiedy po raz pierwszy przybył do swoich rodzinnych Aten , uprzednio zabiwszy zbója Perifetesa, olbrzyma Sinisa, wielką dziką świnię, siłacza Kerkyona, złoczyńcę Damastesa i strasznego byka Maratońskiego, jego bujne jasne loki i smukła sylwetka wywołały żarty robotników, którzy naprawiali dach na Akropolu. Ponieważ nie zgolił grzywki, jak nakazywał młodym wojownikom zwyczaj, potraktowali go, jak piękną dziewczynę. W odpowiedzi wrzucił na dach wóz z zaprzężonymi do niego wołami. Tezeusz kilkakrotnie w swoim brawurowym i niepokornym życiu przechodził inicjację. Początkowe próby, jakim poddany był szesnastoletni chłopiec, polegające między innymi na wyciągnięciu miecza i sandałów ojca spod olbrzymiego głazu i te sześć, już wyżej wymienionych, zadań, są zaledwie wstępem. Podczas podróży na Kretę kierowany potrzebą udowodnienia, że tak naprawdę jest synem nie Ajgeusa lecz Posejdona, wskoczył do odmętów morskich i zdobył ślubny wieniec, dar bogini miłości dla Amfitryty, żony jego boskiego ojca. Jedną z ciekawszych przygód była wyprawa do podziemi po żonę Hadesa Persefonę, którą odbył wraz z przyjacielem Pejritoosem. Hades posadził ich na kamiennych "Krzesłach Zapomnienia", do których natychmiast przyrośli i dopiero Heraklesowi udało się oderwać i uwolnić Tezeusza, i wtedy, jako jeden z dwóch ludzi na ziemi, powrócił z Tartaru i ponownie ujrzał słońce. Ale najbardziej tajemniczym momentem w przygodach Tezeusza jest to, co zdarzyło się po wyjściu z labiryntu i ucieczce wraz z ocalonymi Ateńczykami i Ariadną z Krety. W drodze powrotnej do Aten Tezeusz nocą zatrzymał się na wyspie Naksos. A rano, kiedy Ariadna się obudziła, ujrzała na morzu odpływający statek. Tezeusz ją porzucił. Na pewno poczuła, jak opuszcza ją szczęście, tak jak potem opuściło ono Tezeusza, który zapomniał o umówionym znaku i nie zmienił czarnych żagli na białe lub czerwone, tym samym doprowadzając do samobójczej śmierci króla Ajgeusa - swojego ziemskiego ojca. Czy Tezeusz kochał inną, czy musiał ustąpić miejsca przy Ariadnie komuś innemu, znacznie potężniejszemu - Dionizosowi, samo zdarzenie odbyło się w bardzo wymownej i smutnej scenerii.

Potem w świątyni Apollina na wyspie Delos złożył w ofierze, otrzymany w darze od Ariadny posążek Afrodyty i odprawił wraz z towarzyszami kunsztowny, odtwarzający schemat labiryntu, taniec. Ten sam, który Hefajstos umieścił potem na tarczy Achillesa, jako "podobny do tego, jaki w rozległym Knossos Dedal utworzył dla Ariadne o pięknych warkoczach". Rządzący się własną logiką taniec, stworzony z myślą o konkretnej - z krwi i kości osobie, przez wieki potwierdzał swoją żywotność i jakąś, sobie tylko wiadomą, moc sprawczą.

Geranos, czyli taniec żurawia, inaczej zwany tańcem labiryntu, podobno do dziś jest odtwarzany gdzieś w Rodopach, czy na Sardynii w związku z Wielkanocą. Na skrzydłach żurawi dusze zmarłych podróżują do raju. Zapewne rozprzestrzenił się wzdłuż wybrzeży Europy tak, jak sam motyw labiryntu. Najstarszym dostępnym dzisiaj labiryntem, takim, jaki obowiązywał w tamtych czasach, jest rysunek naskalny z Pylos (ok. 2400 lat przed Chrystusem), utworzony na planie kwadratu, z osią i co najciekawsze z jedną jedyną drogą wejścia i wyjścia. Więc po co złota nić temu, kto wstępuje w jego otchłanie? Błądzenie i straszliwie wymagająca próba nie dotyczą chyba samej topografii. Korytarz prowadzi najpierw bardzo blisko centrum, potem wyrzuca wędrowca na obrzeża konstrukcji, by następnie powoli i konsekwentnie zbliżać go do środka. Jakie myśli i uczucia towarzyszą tak niesamowitej wędrówce? Czy jest jakiś oglądający ją z góry obserwator?

Jeżeli patrzysz na biegnące tancerki, ekstatyczne menady, szaleńczych satyrów i pociesznych brzuchaczy, czy przebranych za kobiety starców - zaklętych w czarne lub czerwone figury ze starożytnych waz greckich, podziwiasz ich skupienie, żywotność, niebywałe wygięcia ciała, brawurę ich wyobraźni albo wyobraźni malarza , prostotę i czystość rysunku. Czy taka baśniowa rzeczywistość pozwoli się chociaż o siebie otrzeć? Czy dostępne są jeszcze dzisiaj tamte zachowania i emocje?

Dorota Porowska o sobie:

W swojej biografii artystycznej cały czas, oprócz takiego, czy innego udziału w spektaklach zajmuję się pracą analityczną wobec własnych i potem uogólnianych możliwości twórczych, percepcyjnych, wobec mechanizmów rządzących naszym sposobem bycia w wydzielonej i poświęconej aktowi twórczemu przestrzeni. Jest to zarazem przestrzeń niezwykła, jak i bardzo konkretna, i naturalna dla każdego, którą warto jest odwiedzać.... od czasu do czasu. Szczególnie cenne były dla mnie techniki teatralne uprawiane w związku z naturą i własną organicznością, też te bardziej taneczne uprawiane z przyjaciółmi w związku z analizą choreografii tańców antycznych na wazach starogreckich. Studia związane z rytmem języka starożytnych Greków, czy ich znakomitych koncepcji dramatyczno-teatralnych. Teraz to, co mnie zadziwia i bawi to lekkość i niedookreśloność, która towarzyszy poetyce absurdu. No i zawsze dam się złapać na lep rytuału, jego magicznej tajemnicy, nośnej struktury i niezwykłej energii. Oczywiście w każdym przypadku i przy każdej okazji obowiązuje nakaz sprawdzenia wszystkiego pod względem prostoty i prawdy.

Dorota Porowska o warsztatach:

Proponuję wstępne studia nad rytualnym tańcem Indian Ameryki Północnej i Azteków, które ze względu na szeroki zakres przedmiotu zainteresowania dają gwarancję pracy na poziomie dużego stopnia uogólnienia - co daje możliwość bardziej samodzielnego i bardziej autorskiego poszukiwania form - nie za bardzo oderwanych od współczesnego i "swojskiego" kontekstu.


Fabryka Sztuki w Łodzi Tymienieckiego 3
90-365 Łódź
tel.: +48 42 646 88 65
fax: +48 42 207 35 79
info@fabrykasztuki.org

::: więcej informacji

 
Poprzedni miesiąc
Następny miesiąc